piątek, 19 maja 2017

Nie, cofam, nic się nie zaczęło, nadal jestem tym okropnym spaślunem z bliznami potrądzikowymi i żółtymi zębami, odrażającym wszystkich drętwym, acz konformistycznym żartem. Licencjat się nie pisze i nie wiem, co zrobić ze swoim życiem, jest mi za gorąco. Odkąd byłam na cmentarzu w rocznicę śmierci mojej Mamy i chyba w lesie, jakoś w niedługo przed/po tym dniu, mam wrażenie, że mam na ciele ok. trzy kleszcze. Nie miałam kleszcza od dziesięciu lat, ale ostatnio nie za dobrze się czuję. Wg Alka nie mam, ale wg Alka też nie powinno otwierać się okien balkonowych na noc, bo może wlecieć nietoperz. Naprawdę nigdy nie widziałam nietoperza na blokowisku. Wszystko mnie swędzi, ale pewnie wydaje mi się, tak jak to, że nigdy nie będę mieć dzieci, bo mam nieregularny okres i trądzik hormonalny. Dosyć wyznań, obiecałam sobie w zeszłym roku, że po wszystkich egzaminach wykąpie się w fontannie przed wydziałem neofilologicznym. Niestety nie zrobiłam tego, ale być może dlatego, że w dniu ostatniego egzaminu po prostu nie było aż tak upalnie, jak jest teraz. 28 stopni o godzinie 19:45. W tym roku, mogłabym rzec, że zrobię to po obronie. Tylko... Jakiej obronie? Psia krew. Nie podoba mi się. - cytat  z zamkniętej bety Gwinta. Swoją drogą w środę będzie już otwarta. Wczoraj też snułam pewne teorie, że może fakt, że mam wrażliwą cerę jest jakimś cudem skorelowany z tym, jak przewrażliwiona i neurotyczna jestem. Dzisiaj na przykład płakałam czarnym tuszem robiąc czarną kawę, ale chyba nikt nie widział, nienawidzę tej pracy. :) Nienawidzę. :)