czwartek, 9 lutego 2017

Sentymentalnej podróży do wnętrza siebie stało się zadość. Patrzę, jak pstrykałam 7 lat temu w ferie w Roszkowie śniegowe badyle i zgrabne palce, a Alek przygrywa na hurdy gurdy przy świecach i wystawnym stole przysmaków Dżonego. Jeszcze Marcin, niewidziany od momentu, chciałam napisać matury, ale nie, pamiętam spojrzenia licealnych znajomych na moją czerwoną, spuchniętą od płaczu twarz na pogrzebie mojej Mamy. Kupiłam takie same rzęsy sztuczne NATURAL jak Paula i w ferworze ciepłych uczuć sprzed dwóch tygodni i gonitwy autonienawistnych myśli szukałam innych pomostów z przeszłością. Raz na dwa, trzy może lata widzę jeszcze Rafała, to jest niesamowite myśleć wiecznie, że się nie zmieniam, tylko obserwować zmiany u innych. I z myślą, że za 2 dni moja siódma Tool'owa noc, że na pierwszej siedziałam 5 godzin z Bartkiem, który zaledwie dwa lata później zmarł, trochę tego nie pamiętam, a trochę raz na kilka tygodni przez ten fakt płaczę. Dziś wsiadam na prom do Szwecji. Co prawda od pięciu lat rok w rok w tym okresie odwiedzałam Niemcy, ale skoro tutaj takie upały, to trzeba wybrać się jednak odrobinę bardziej na północ. Ten plecak Kanken jeszcze nie przyszedł, ale przystopowałam z tą nauką szwedzkiego, bo ja np. też się bardzo wkurzam, jak ktoś lubi Tool'a nic o nim nie wiedząc, więc uzewnętrznianie swoich chwilowych miłostek nie powinno wiązać się z wywoływaniem u kogoś miłego poczucia irytacji. Bardzo szybko się wzruszam, dużo myślę i analizuję, nie jestem chyba zbytnio yolo, ale odczuwam obrazami złe, ale i dobre emocje. Pociągam nosem czytając poezję Ezry Pound, drżę na słowa "ciało złożone ze słów". Nie doceniam tego, co jest teraz, żeby za kilka lat w desperacji szukać powrotu. Ile bym dała, żeby śniąc każdej nocy wracać kilka lat wstecz i znowu tego doświadczać. Ale nie szkodzi, egzaltowane proustowskie olfaktoryczne wspomnienia i zakurzone bibeloty nad biurkiem. Łabędź origami zrobiony przez Maksa na piątym wydaniu Tool Night'u. Ususzona limonka z Forum Romanum, z wakacji we Włoszech 2014. Mam nawet kwiata między stronami przewodnika po Wiedniu z 2007. Mija jedenaście lat odkąd moje życie zmieniło się dzięki "The Grudge" z "ulubiona piosenka" na epulsie Magdy Kosel.