sobota, 24 grudnia 2016

Hel Looks

Pamiętam, że gdy byłam w piątej klasie, odkryłam stronę hel looks, przedstawiającą setki outfitów niemało starszych ode mnie alternatywnych Finów i Finek. Wtedy też prowadziłam bloga "pyza bambosz suomi" i wczuwałam się w rolę komentatorki wyczynów fińskich skoczków narciarskich, z naciskiem na Matti'ego Hautameaki (nie jestem pewna, czy tak się to pisze). Piszę o tym dlatego, że właśnie zamawiam swój pierwszy plecak Kanken i inspiruję się chłodem skandynawskich przedmieść. Nie wiem też, czy wybór plecaka jest na tyle ważny, by zasiąść w fotelu z kubkiem herbaty i wspominać, ale w momencie, gdy odkryłam Hel Looks, poprosiłam Mamę, byśmy częściej chodziły do lumpeksów, bo chciałam znaleźć np. bardzo mały kolorowy męski garnitur albo plisowane midi spódnice. Martwi mnie to, bo pamiętam moment, jak jeden z moich strojów inspirowanych fińską modą ulicy bardzo wyśmiano i zrezygnowałam z tego pomysłu, a gdy kiedykolwiek później siliłam się na maksimum oryginalności albo wspinałam się na szczyt nonszalancji, bardzo nieswojo się czułam i wtedy też zaczęło występować u mnie to myślenie dyktowane pytaniem "Czy wtapiać się w tłum? Jak poznać, że jestem przebrana, nie ubrana?" i chyba nigdy nie podobało mi się to, jak się ubieram. W sumie do dnia dzisiejszego nigdy nie podoba mi się to, jak wyglądam, a najgorzej jest, gdy ktoś to chwali, bo chwali akurat wtedy, gdy przeżywam katusze w związku ze swoim odbiciem w lustrze, a podprogowo czuję brak aprobaty, gdy gruntownie przemyślę to, co na siebie zakładam i do tego wstępnie z efektu jestem zadowolona. Wspominam o tym, bo to straszne, straszne w ogóle dla dziecka mieć takie dylematy. Było to dawno temu, ale w sumie to co kilka dni słyszę w głowie "brudas" wołane za mną w gimnazjum.