piątek, 23 grudnia 2016

Barszcz, wino i krew.

Mam mimo wszystko wrażenie, że musiałam się ostatnio mocno przekonywać, że nie zrobiłam sobie tego umyślnie. Co to w ogóle znaczy? Oczywiście pod wpływem bardzo dużej dawki adrenaliny, miałam różnorakie doświadczenia zmysłowe, w tym dziesięciokrotnie spowolnioną retrospekcję. Zeznania świadków są dość zbieżne, jednak mam wrażenie, że każda prośba, nieważne w jakim stanie wypowiedziana, nie pozostaje bez echa. Mam wrażenie, że wszyscy oprócz mnie wiedzą, jak było naprawdę, a we mnie imprintowano (niesamowite zapożyczenie) jakiś bieg wydarzeń rodem z fabularyzowanych dokumentów będących ostatnio niesamowicie modnymi (Tak naprawdę, to nie wiem, nie mamy telewizji już ponad 4 lata, a za każdym razem, gdy widzę przypadkowe reklamy w tvnplayerze lub w kinie przed seanse, patrzę na nie z otwartymi ustami i ręką z popcornem zawieszoną w powietrzu. Żartuję, nienawidzę popcornu). Czasami, gdy bardzo nie daję rady, a ukojenie przynosi mi kołdra i fantazje o pudrowo-różowo-beżowych ubraniach rozmiaru 34 (ostatnio zmieściłam się w jedwabne spodnie z COS r. 34, dodatkowo kosztowały one 10zł w lumpeksie na kołobrzeskiej), prowadzę dziwne rozmowy z eterem. Najczęściej utożsamiam go z Mamą i oczywiście proszę o ulżenie mi w mękach, a potem, gdy nadchodzą turbulencje w drodze do Doncaster, jakieś obce panie muszą łapać mnie za spoconą dłoń. Zadając sobie cios, a tak naprawdę zadając ręką cios w kieliszek wina trzymanej przez Alka, nie miałam czasu ocenić, czy kieruje mną pęd ku śmierci, czy lenistwo - świadomość, że bez prawej ręki nie pokroję warzyw do świątecznych sałatek. Jak wspomniałam, wspominam to w zwolnionym tempie, bo nie jestem w stanie uwierzyć w rzekomy ciąg wydarzeń. Kolejne 15 minut pamiętam tylko, jak sukcesywnie się wykrwawiałam, dlatego też myślę, że przeciętnej, zadowolonej z życia Iwonie, kieliszek z IKEA wbiłby się po prostu w skórę, mięsień, a nie w tętnicę! Na koniec pytanie do specjalisty z pogranicza filozofii egzystencjalnej i psychoanalizy: czy tracąc świadomość swoich prawdziwych celów i aspiracji, nieświadomy pociąg do nieszczęść i wypadków można nazwać regresem? Czy jeśli byt ludzki jest drogą ku śmierci, to byt = dążenie, czy jednak można spożytkować milej ten czas? Np. na gry i zabawy?

PS Barszcz w tytule to nie pseudonim, po prostu wspomnianego wieczoru postanowiłam wyruszyć na krucjatę = nie pić alkoholu przez równy rok w intencji walczących ze wszelakiej maści nałogami. Niestety zawiodłam, ale wzięłam ze sobą Barszcz Winiary. Potem niestety go zwróciłam (przepraszam za dosadność), a Aleksander myślał, że mam krwotok wewnętrzny. Nie mam pojęcia dlaczego, skoro po prostu przecięłam sobie nadgarstek, no ale kto wtedy pokusiłby się o racjonalne myślenie?! (oprócz Oli, która wezwała karetkę, dziękuję)