wtorek, 13 września 2016

Jest 1:02, 14.09.2016, powtarzam w głowie pozytywne afirmacje typu "Twoja miseczka to B", "nosisz rozmiar 36", "Twoja kość jest naturalnie kremowa, nie masz żółtych zębów", "trądzik to kwestia diety i hormonów", "bez makijażu nie jesteś gorsza wersja siebie" i leżąc prawie na wskroś na kanapie, bo łóżko czeka na nowy materac, daje sobie plaskacze tak mocne, ze pieką mnie policzki. Reszta pozytywnych afirmacji nie jest tak skupiona na zewnętrzu stricte, ale i tak nienawidzę sie za pustości chcąc ujarzmić nienawiść za wygląd. Życzę sobie zrzygania sie dziś przez sen i udławienia sie tymi rzygami. Myślałam, ze każdy musi czasem odpocząć od Drugiej Osoby, ale to fakt niepodważalny, niedoceniany odkąd mam to szczęście mieszkania z Alkiem, sama bym zgniła. Po prostu zgniła w panice. Tak wielki lek wywołuje we mnie nuda i samotność, ze cofam wszystko, co powiedziałam w życiu na temat swojego rzekomego introwertyzmu. Nie moge spać mimo porządnej dawki kwetiapiny, boje sie ciemności, czuje, ze wszystko dziwnie pulsuje i nie wiem, co robić, wiec tutaj pisze. Nanana, 1:10, puszczę sobie mtv unplugged alice in chains i moze w ogóle nie będę spać, skoro tak to wraca, jak sie mnie zostawi na 4 noce sama.