
niedziela, 21 sierpnia 2016
Top 2 wyciskacze łez dnia dzisiejszego, przedostatniej niedzieli sierpnia, początku jesieni w Anglii: psujące się maszyny, nikt na hali (edit: naprawdę to napisałam, ja, po polsku, ja nie znać język); Grouper w słuchawkach i przejażdżka rowerem do i z pracy. Takie beznadziejne, patetyczne refleksje jak co roku, ołwertajmy, wschody słońca. Oprócz owerków, bieg, teraz na ryju mam hmową maskę nawilżającą z wodą kokosową, która pachnie jak mleczko kokosowe prosto z puszki, ale strasznie mnie oczywiście piecze, więc nawet nie chcę się dołować myślą, co zobaczę, jak ją zmyję. Podczas biegu na granicy Mansfield, strasznie jebało gnojówką, obornikiem, nie wiem, jakby wybiło szambo niczym czarna godzina, a lokalni farmerzy głęboko wierzyli w moc naturalnych nawozów i w swoje pola ładowali je z potrójną mocą. Może właśnie ten odór sprawił, że jak zwykle endomondo pokazało nam przy ostatnim kilometrze ikonkę zajączka i tempo kilometr w 5.30 min, Karolinę jak zwykle przyszpiliła potrzeba i motywacją do pobicia rekordów Olimpiady w Rio był po prostu: kibel. Tak jest moi mili, nie będę dzisiaj płakać, że jestem brzydka, ani że wczoraj zjadłam z Alkiem paczkę flapjacków krówkowych oblanych mleczną czekoladą (weganizm w chuj) oraz tony innych niewspaniałości (ale ten moment smakowania to są jednak mini wystrzały, orgazmy, wytryski serotoniny w moich synapsach, także no nie ma się co dziwić, że ludzie 1/3 życia walczą z zaburzeniami odżywiania, jak się ma zjebane życie, to chociaż to cieszy), nie będę dzisiaj płakać ani się na siłę kłócić z Alkiem, jestem zmęczona, jest niedziela, a czeka mnie tydzień wstawania po 4, wkurwia mnie syf w kuchni, ale wszystko przyjmuję jednak ze spokojem, cytując Szymona Wydrę, co ma być, to będzie. Na szczęście też nie oddaję się aż tak bardzo już magii zakupów, gdy Alek mówi "nie wiem, co ze sobą zrobić" mając na myśli życie zawodowe i edukację, ja używam tego samego stwierdzenia myśląc o wyborach estetycznych, swoim wizerunku, inspiracjach wizualnych, zainteresowaniach pozauczelnianych. Nie wiem do końca czy to prawda, co myślę, ale myślę, że to żałosne, tzn. ja. A propos tylko zakupów muszę wspomnieć, że na stronie uk urban outfitters przywitał mnie taki rudy murzyn albinos i aż odskoczyłam od komputera i wcale nie poczułam się przez to rasistką. No i że czemu 90% osób, które znam mają urodziny na przełomie sierpnia i września? Kocham robić prezenty, ale bez przesady. I mam ochotę słuchać Alice in Chains, ale bez przesady. I ja rozumiem, że umawiam się z Suchą Igłą w lipcu na listopad, ale bez przesady.