wtorek, 30 listopada 2010

Inkaust kłamie zazwyczaj, Iza nie!

Cześć, lepiej tego nie czytaj, bo wzniosłam się na wyżyny własnej pychy.

Ja rozumiem, że Grey's Anatomy kolidowało z tym tam opierdalaniem indyków za oceanem, ale House'a też nie ma?! No koniec świata, chyba będę musiała się pouczyć matmy. Ale nie nie, to tylko taki ponury żarcik, właśnie mi się ładuje, uwaga, nie no, suprajs, Ally McBeal, rywalizująca o miano serialu mojego dzieciństwa razem z Ostrym Dyżurem. Karolina mogłaby coś teraz wtrącić, że wychowała się na Korkim Taczerze, Rozen i Skrzydłach, a Paula z kolei na keczupie, duplo i parówkach, nie mniej jednak... tak, ER też potem zacznę oglądać od pierwszego sezonu, kiedy jeszcze Dżordż Klunej nie-był-siwy-w-wieku-dwudziestu-kilku-lat. Ciągle sobie planuję jakieś drobiażdżki i notorycznie o nich zapominam, ale teraz uiszczenie moich najdzikszych fantazji się nie wywinie, zjem se ŻUREK! Muszę jeszcze uaktualnić kartę od telefonu, tj. troszkę muzyczki wrzucić, bo wiecie.. eklektyczność ewoluuje w schizofreniczne ideologizowanie muzycznych upodobań, kojarzenie gustów z kolorami, a czasem co gorsza z zapachami, ale do tego jeszcze wrócę. A propos trudnych wyrazów! Coś czuję, że się ośmieszyłam na angielskim. Kiedy to zgodnie ze złotą zasadą "*kogo by tu spytać*.. Maybe Iza?" i tym nieudawanym zaskoczeniem, z cichym "What a surprise!" na ustach jęłam jąkać i cośtam i cośtam2 mając na myśli fakt, że im bardziej jesteśmy niezależni od państwa nie prosząc o jakieś refundowania wszystkiego, co możliwe, tym mniejsze potem państwo ma prawa, by czegoś od nas chcieć.. no w każdym razie chciałam tutaj oficjalnie podkreślić i ogłosić jak bardzo moje poglądy polityczne ostatnio ewoluowały (też)! Niedługo pobiję nieumyślnie rekord świata w dążeniu do konkluzji na czas.. uhm, pozdrawiam Pa... Kontengentując! Jeszcze niedawno byłam Izą-komunistką, przyznaję, ze wstydem przyznaję, bo to po prostu nie moja wina i nie mam jakiegokolwiek wpływu na swoje poglądy, nie będę udawać, że mimo dodatniego IQ (o dziwo) i rozumienia słowa "utopia", im bardziej pogrążałam się w czeluście jakieś historyczno-filozoficzne, od strony czysto, czyysto teoretycznej, co raz to więcej zrozumienia miałam dla idei lewicowych, może bardziej centrolewicowych, ale tylko w pojęciach równości, sprawiedliwości społecznej, no w każdym razie to chore się z tego usprawiedliwiać i mimo wszystko wstydzić, a nie, nie wstydziłam i nie wstydze się, tylko czy to aby nie jest niebezpieczne się przyznawać? Nadal, trochę, tak. No ale z pewną ulgą nazywam się teraz Izą-liberałem! Może jeszcze odrobinę socjalliberałem, ewentualnie ciupkę zielonym liberałem, ale liberałem! Stricte indywidualizm i nawet pewien taki utylitaryzm bezpretensjonalny wykształca mi się w łepetynie, bo z takiego nieuświadomionego, acz obiektywnego punktu widzenia można by to utożsamić z pewnym swego rodzaju instynktownym dopasowywaniem się mojego pierwotnego Zygmuntowskiego id do zdrowo-rozsądkowych aspektów, chociaż... wydaje mi się, że id nie powinno się do niczego dopasowywać, a pierwotne instynkty Izy nie powinny się kończyć na definiowaniu jej światopoglądowych problemów. Ale czy ktokolwiek teraz mnie rozumie? *ociera łezkę* Dzikie-ja, pozdrawiam Zygmunta, było zawsze naturalnie naturalne, ale to ono się przekształca, więc nie jest to wymuszone. Paula kiedyś powiedziała nieopodal drzwi do garażu, które ostatnio otwierały się i zamykały, otwierały i zamykały, niczym moja twarz czasem-kiedyś, w każdym razie powiedziała Jakby ktoś Cię nie znał, pomyślałby, że masz na bani. Dzięki! Kurna, rzewnie to wspominam. W każdym razie jak po raz pierwszy od stu lat nie odpowiedziałam mojej mamie na "Co w szkole?" zwięzłym, pysznym "Nic", tylko nazwałam "Minimalny etatyzm" "etatystycyzmem"... (Nie ma to jak umieć się wysłowić!), uświadomiłam sobie jak elastyczny jest umysł, ustanowiwszy za wczasu ramy jakichś ideologicznych fascynacji. (Tutaj odnośnik do niedalekiej przyszłości, jeszcze się o tym wspomni, bo Iza w tym momencie tajemniczo mryga prawym oczkiem i bynajmniej jest to odruch nerwicowy, po prostu ju noł, cele, dążymy do celów!) Ale tak właśnie tak, może teraz dopiero puentując powyższy wywód, o takich rzeczach nie powinno się zbyt wiele zastanawiać, ale ja się zastanawiam po fakcie, te moje poglądy, nieobliczalne niczym rwąca rzeka, kurna Orinoko.

Kolumb Polakiem, super. Czy to nie chore, że jedząc żurkowy-gorący kubek na kolację nie mogę się doczekać jutrzejszego śniadania? Może to dlatego chodzę spać o ósmej. Siet. Mam ochotę straszliwą by nie iść jutro na Wos. A bo i po co? Ula nas lubi, 3e, bo mamy urodziwe facjaty, ale to jest jakaś groteska, te lekcje, jako jedyna osoba z klasy, która ma tylko jedną ocenę odczuwam coś z pomiędzy obowiązek a powinność by udać się do tej śmierrrdzącej klasy u końca tego śmierrrdzącego korytarza w tej śmierrrdzącej szkole, abstrahując od faktu, że powinność i obowiązek to jedno i to samo, no wypada no, tylko, że co, spyta mnie z czegoś, o czym nigdy nigdzie nie było, może wstawi jakieś 3, a ja nie mam ochoty generalnie.. nie, ok, sama nie wiem na co nie mam ochoty. A na co mam, też nie wiem. Dzisiaj miałam na żurek no i proszę.

Dzisiaj pod prysznicem śpiewałam sobie Passive. Dawno nie śpiewałam tego typu tutaj A Perfect Circlów, więc od razu mi się przypomniało, jak kłóciłam się z Kamilem, że Passive to Vacant, a Vacant to Passive, kieedyś w Anglii w 2007 jak tam byłam, no ale koniec końców - to jedna i ta sama piosenka. Mój gust, jak wspomniałam, ewoluuje, widzę go w jakichś dziwnych kolorach, tak jak zawsze widzę czyjeś gusta, ale naprawdę, narysowałabym taką tęczę, no albo nietęczę, a z zapachami to jest tak, że nie będę się na ten temat rozpisywać, bo to bardziej chore niż tylko chore. Kiedyś, jak mieszkałam na Chełmie, w bloku 116, wychodziłam sobie z Karoliną z windy, której szczerze mówiąc zawsze się bałam, windy, a nie Karoliny, ten blok w ogóle był straszny, śmierdzący, czasem jakieś ćpuny leżały na schodach, no i Karolina powiedziała, że śmierdzi tam marihuaną, a potem jeszcze kiedyś jadąc na Przymorze w tramwaju zapytałam się "czy śmierdzi tu marihuaną?" i owszem, śmierdziało. Trzeba dodać, że miałam wtedy 8-9 lat, no ale tak mi to zapadło w pamięć, że dzisiaj jak myłam zęby, to poczułam ten sam zapach. Mamo.. czy ja o czymś nie wiem? I jeszcze znam zapach martwego żółwia, bo jak Kicia rozdrapała twarz Polluksowi (który nazywał się tak razem z Kastorem, drugim, poza Kicią, kotem, jako że jestem bliźnięciem i..), mojemu żółwiowi czerwonolicemu i biedak zdechł z powodu, jak przypuszczam, zakażenia, nie zauważyłam tego od razu no i po kilku dniach w moim pokoju zajeżdżało jak w żółwim prosektorium. Czasem właśnie mówię sobie pod nosem "śmierdzi tu martwym żółwiem..", najczęściej nikt i tak nie wie o co chodzi.

Ale żałobne klimaty. Pozdrawiam z tej okazji pozytywne emocje Przemysława. Pozdrawiam też każdego, komu udało się dotrwać do tego momentu tego jakże emocjonującego elaboratu. Kiedyś skasuję tego bloga, bo do czego to podobny blożek o martwym żółwiu? To znaczy co, moda, polityka, kulinaria? No smacznego!

Taka jestem dziś pięłkna. Dobranoc. Podziękowawszy Paulinie za biologię dziś, jak zwykle opierdalawszy się, naprawdę, nie chce, nie chce mi się starać i udawać, że jestem mądrzejsza, niż jestem bez rozróżniana wariancji od odchylenia standardowego dziś. Dobranoc! A jako wiadomość z ostatniej chwili, gdy ostatnio oglądałam Agrobiznes, odkryłam, że w Suchej Beskidzkiej cena podrobów wieprzowych trochę spada. To dobrze, co nie?