środa, 10 listopada 2010

Bim bom, ba bim bom. Skąd wiedzieć wszystko, komu bije dzwon?

Weno! - krzyczę. Kofeino! No, to w sumie u mnie znaczy jedno i to samo, bo nie lubię robić rzeczy typu "Izowe" w stanie lekkiego ospania, ale to wszystko wina tychże 980hPa, o których rano cośtam gadała Paulina Sykut w Polsat Nius, moja mama nie lubi Pauliny Sykut, a ja lubię, bo ma ładną facjatę i kiedyś cośtam śpiewała w Idolu. Nie, nie jestem dzieckiem Polsatu, ani Słońca, abstrahujmy. No właśnie posiorbuję sobie kawkę, bardzo smaczną, chociaż nienawidzę mleka tłustszego niż 0,5%, no ale trudno, siet, mam właśnie ochotę na Cini Minis, akurat jak napisałam o tym mleku, aaaaałuuu, Kamilka pożegnała mnie dzisiaj nakazem zjedzenia czegoś dobrego, ale skąd ja tu Ci wezmę teraz coś dobrego, no nie wiem, nie wiem, ale te rożki z tego trójkąta będą za mną łazić do następnej środy. DOBRA, ZAMKNIJ SIĘ. To nie jest normalne, tak elaborować o wpieprzaniu, a propos weny jeszcze, nie, żebym nigdy tego nie robiła, a owszem, rozważałam notki stricte kulinarne, kiedyś nawet zachwyciłam się swoją śmieciową zapiekanką z tuńczyka i coś tu jest, ale Klaudia obudziła we mnie instynkty jakieś dziwne-groźne, może kiedyś do tego wrócę, a teraz no zamknę się no, ok, łyk kawy, co tam dalej. A, to była chwila rozluźnienia, to teraz prawdziwy trening dla mózgu, prawdziwa zabawa, zagwozdka nie z tej ziemi, fantastyczna gra zmysłów, rebusik!

Pam pam pam:



Ty się, Paula, lepiej ciesz, że nie umieściłam Twojego zdjęcia na opakowaniu pasztetu sojowego, bo prawdą jest, że odkąd kiedyśtam rzuciłaś hasełko "pashtet soyowy", a następnie mój wzrok (w zwolnionym tempie ofkors) przykuła półka z owymi w Bomi czy innym DYSKONCIE, szalenie zasmakował mi ten z koperkiem. Kamila też go lubi, no nie?!

Przerzućmy się na inny tor rozważań, ale jeszcze tylko, coby Pauli nie było przykro!


O ile milej mi jest, gdy wiem, że jednak łał, dwie osoby śledzą moje wypociny na tym blożku-leczącym-kompliksy-psycholożku, o ile żem ja bardziej kontent! Mła! *czuje się bezkarna*

Tymczasem.. pożegnam się uprzejmie, coby pogrążyć się w Jądrze Ciemności, miały być poważne rozważania, ale chyba ta Paulina Sykut mnie wybiła z rytmu. Powaga. Poważka, tematyka ważka hej. Rym, tylko ja i moja pszeszczeń, ehehehe. (co?) I polityka, polityką ostatnimi czasy rzygam, lubię się orientować, paradoksalnie puste bywa miejsce na WOSie między Dżonym a Ziemowitem, młotem a kowadłem, no ciekawe dlaczego. Może dlatego, że rozbolała mnie dupa od dwugodzinnego siedzenia na auli dzisiaj i słuchania pana Filipa "yyymnymnym.. PO JEST TAKIE I SRAKIE BLA BLABLA uhmmm ymnymnym", riposty pana Łukasza "TO ZA RZĄDU PISU SRUTUTUTUTU.." i będącego ponad (w znaczeniu letko pejoratywnym) takim odbijaniem piłeczki pana Andrzeja "nie mam pojęcia o polityce, nie chcę kandydować". Może też dlatego, że mój ulubiony program telewizyjny to ostatnio Wydarzenia/Wiadomości/Fakty, albo.. *fanfary* PANORAMA! TAK! O DZIWO! Nolens volens, oddalam się, by spożyć obiad, czytać lekturę i może trochę w końcu się rozluźnić. (Die, die!)