Pam pam pam:

Ty się, Paula, lepiej ciesz, że nie umieściłam Twojego zdjęcia na opakowaniu pasztetu sojowego, bo prawdą jest, że odkąd kiedyśtam rzuciłaś hasełko "pashtet soyowy", a następnie mój wzrok (w zwolnionym tempie ofkors) przykuła półka z owymi w Bomi czy innym DYSKONCIE, szalenie zasmakował mi ten z koperkiem. Kamila też go lubi, no nie?!
Przerzućmy się na inny tor rozważań, ale jeszcze tylko, coby Pauli nie było przykro!

O ile milej mi jest, gdy wiem, że jednak łał, dwie osoby śledzą moje wypociny na tym blożku-leczącym-kompliksy-psycholożku, o ile żem ja bardziej kontent! Mła! *czuje się bezkarna*
Tymczasem.. pożegnam się uprzejmie, coby pogrążyć się w Jądrze Ciemności, miały być poważne rozważania, ale chyba ta Paulina Sykut mnie wybiła z rytmu. Powaga. Poważka, tematyka ważka hej. Rym, tylko ja i moja pszeszczeń, ehehehe. (co?) I polityka, polityką ostatnimi czasy rzygam, lubię się orientować, paradoksalnie puste bywa miejsce na WOSie między Dżonym a Ziemowitem, młotem a kowadłem, no ciekawe dlaczego. Może dlatego, że rozbolała mnie dupa od dwugodzinnego siedzenia na auli dzisiaj i słuchania pana Filipa "yyymnymnym.. PO JEST TAKIE I SRAKIE BLA BLABLA uhmmm ymnymnym", riposty pana Łukasza "TO ZA RZĄDU PISU SRUTUTUTUTU.." i będącego ponad (w znaczeniu letko pejoratywnym) takim odbijaniem piłeczki pana Andrzeja "nie mam pojęcia o polityce, nie chcę kandydować". Może też dlatego, że mój ulubiony program telewizyjny to ostatnio Wydarzenia/Wiadomości/Fakty, albo.. *fanfary* PANORAMA! TAK! O DZIWO! Nolens volens, oddalam się, by spożyć obiad, czytać lekturę i może trochę w końcu się rozluźnić. (Die, die!)