wtorek, 7 września 2010

Cleanse and purge me in the water.

To był ostatni raz, gdy to włączyłam opcję komentowania. Nikt nie czyta, nikt nie komcia, to sio! Ja se tu popiszę, bo nie chce mi się iść do łóżka z Ludźmi Bezdomnymi, no to tak..



First of all, wkręciło mi się:
1. Led Zeppelin.
2. Poza (nie, nie poza, postawa) pt. "nienawidzę Was, wszyscy ludzie w autobusie 112 o godzinie 6:54, bo nie mówicie "przepraszam", naruszacie moją przestrzeń osobistą i śmierdzicie".
3. Bycie wrednym dla głupszych, Jerzy nazwał to ongiś wyniosłością. Nie zaprzeczam.
4. Hipochondryzowanie, ostatnio bardzo, ale powody też są.
5. Coś jeszcze, ale nie mogę sobie przypomnieć co.

psajkołdelicznie ostatnio cnie

A teraz z innej beczułki. Geniusz progresywności Tool'a:



I troszkę rozmyślań oń. Mówiłam już, że szykuje się na początku października Tool Night, ale dzisiaj słuchając 10 000 Days na przystanku autobusowym, napadła mnie refleksja. Za bardzo osobiście to przeżywam, by móc się na takim czymś "bawić", nie wiem kurde, ubiorę się na różowo i będę udawała, że w życiu gościów nie słyszałam.. no nie mogę, albo wybiję te rude lasencje, które znają po jednym utworze, albo nie pójdę w ogóle, to próżne, jak cholera, zdaję sobie z tego sprawę, ale 90% moich jaźni wypełnia właśnie TOOL i z dupy mi się chce dzielić swoim anielim śpiewem, bo tak, jak robię sobie Tool Night co noc we własnym łóżku (brzmi dziwnie), to śpiewam, bo, tak, owszem, znam wszystkie teksty, każdy jeden słowo w słowo, bez wyjątku! Nie piję ofkors do nikogo w zasadzie, znaczy nie przeszkadza mi obecność sporej ilości osób nie doceniających geniuszu Tool'a, bo ja nie wiem, czy Tool jest genialny, ale dla mnie jest, więc przeszkadza mi moja obecność tam, konic.

Kocham Cię, Ursula. Cześć.

- ładnie pachniesz
- no i co mi po tym?

Iza-Monk!