środa, 14 kwietnia 2010

Dzieł batiuszki półeczka spora, notatniki agitatora.

Niewypowiedzianie wątpliwa przyjemność konfrontacji z rzeczywistością. Skrzętne uniki przed upodlonymi faktami. I weź tu pogłaszcz absolut, Edwardzie S. Co ja mogę zrobić? Obejrzę sobie raz jeszcze Pulp Fiction, Dzień Świra, przesłucham dyskografię Kultu, poczytam sobie fantastyki trochę. I nie dam pani prof. tego tematu Kultowego na maturę, bo za bardzo się boję. Idę se zrobić kawę, eloszka.


Eloszka, wróciłam. Paula myśli, że jestem smutna, Ela myśli, że jestem rozemocjonowana, Magdalena mówi "ale zaciesz", a moja mama gra w pasjansa pająka. Tutaj jeszcze nawiążę do czegoś, z góry przepraszam Dżonego, którego kocham, mimo że robi se ze mnie durne żarty, jest cholernie arogancki i nierzadko chamski.

Izabella: Mamuś mamuś, ale powiedz, że rewolucja październikowa wcale nie była pomysłem Lenina.
Mama: Daj Ty mi święty spokój już, kto jest dobry z historii? Zapytaj się Dżonego.
I: Ale on nie jest obiektywny, pewnie mi powie, że komunizm to najgorsze założenia, jakie kiedykolwiek człowiek mógł wymyślić.
M: To on taki beton?
I: No ja tam nie wiem, może i konserwatywny całkowicie nie jest, ale chrześcijanin i w ogóle..
M: A, to taaki beton.
I: Dewota.
M: Dewiant religijny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz