piątek, 26 marca 2010

Eyeballs deep in muddy waters.

To cudowne ciepło kojarzy mi się z jakimś wieczornym spacerem po Oruni Górnej, którego kwintesencją byłoby huśtanie się na huśtawce tej-co-zawsze i jakaś durna rundka po Południu, DAMN, Sierpień był tak dawno, a ja nadal czuję smak tej obrzydliwej warki strong, wypitej pod kościołem. To jest straszne. To jest okropne. Mam ochotę na gofry. Dzisiaj pachniało mi goframi. Pod Trzema Krzyżami z Paulą i Tymoteuszem nieco spiekłam sobie twarz, u Pauli wyszło to od razu, a u mnie dopiero teraz czuję jaki pomidorowaty mam nochal. CO ZA MELANCHOLIA. Tym razem sobie daruję, Paula. Znaczy tym razem będziesz mogła powiedzieć, że się zniechęciłam, no bo cóż, persona non grata. A na tą Orunię... naprawdę mam ochotę. CO ZA DURNE SŁOWO "ochota", chciej Iza, chcieć se możesz!


No dobra. Mimo wszystko mam dobry humor, a Dżony jest mądry! I to nie w ten sposób co Iza głąbie, jesteś mądra jak siedem głupich, Dżony to mój nowy idol w kategorii nauka/hobby. Miałam coś napisać jeszcze. A, że dobry mam humor. Tak, dobry, zrobiłam dzisiaj kilka fajnych zdjęć Pauli i Pauli i Tymkowi, co prawda nie wyszedł mój niecny plan, cobym mogła oszczędzać, wywoływać zdjęcia tylko do negatywów i owe skanować. Niestety ten tutej super hiper skaner, urządzonko wielofunkcyjne HP cośtam nie pojmuje co to są "negatywy". W każdym razie może to i lepiej, odbiję zdjątka pięknej Pauliny grającej pięknie na pięknym pianinie i przykleje sobie na twa.. na ścianę. Koniec, mam czerwoną twarz trochę. Lecę oglądać Skinsów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz